Rezygnowanie z siebie i swoich przyzwyczajeń, z tego co lubisz. Telefony do jego pracodawców, że jest chory, że wypadł mu dysk, tłumaczenie dzieciom, że tata ma gorszy czas, gotowanie rosołów, zmiany pościeli i kąpiele w pianie, kiedy trzeba było go wyciągać z ciągu, wylewanie butelek i chowanie pieniędzy, kontrola, nade wszystko kontrola i przekonanie, że to ty jesteś odpowiedzialna za jego trzeźwienie. Przekonanie, że musisz zadbać, żeby był zadowolony, szczęśliwy, żeby mu niczego nie brakowało. Nie poruszać drażliwych tematów bo przecież nie powinien się denerwować, organizować wyjścia i atrakcje bo przecież nie powinien się nudzić, organizować wyjazdy, wakacje, weekendy bo przecież nie powinien być zmęczony, gotować najpyszniejsze rzeczy świata bo przecież nie może być głodny, rezygnowanie z przyjaciół, z rodziny, z uwagi, która należ się dzieciom bo przecież nie powinien być samotny… Zapomniałaś tylko o jednym, że zwalniając go z odpowiedzialności za jego picie i trzeźwienie, stałaś się sojusznikiem alkoholika, stałaś się wspólnikiem uzależnienia i po za tym, że pomagałaś mu w piciu niszczyłaś siebie i co gorsze dzieci. Tak. Wiem. Bardzo go kochasz. Nikt tak cudownie z tobą nie rozmawia, nikt tak cię nie przytula, nie rozumie, nie da takiego cudownego seksu, a jak jesteście sami i świat znika to jest najwspanialej. Tylko, że nie jesteście sami. Świat istnieje. Ty jesteś coraz bardziej zniszczona, rozczarowana, smutna, zraniona, cierpiąca, bez przyjaciół i toniesz w długach, a on pokłada nadzieje tylko w tobie zwalniając siebie ze wszystkiego. To ciężar nie do uniesienia. Czy myślałaś kiedyś o tym? Czy myślałaś o sobie?